Nagle Murata ogarnął żal. Wymusił na Sofii obietnicę, że nikomu nie ujawni istnienia tych podziemnych tuneli. Żadne z nich nie poinformowało nikogo o ich lokalizacji. W rezultacie, gdyby coś poszło nie tak, nikt nie wiedziałby, jak przyjść im z pomocą. Co on sobie myślał? Czy naprawdę wierzył, że może zatrzymać dla siebie całe podziemne miasto?
Z poczuciem pilności, Murat i Sofia cofnęli się przez labirynt. Murat poczuł silną potrzebę ucieczki, ale Sofia ostrzegła go przed tym. Ich pochopne ruchy mogłyby potencjalnie uszkodzić kruche, starożytne struktury, powodując zawalenie się całego miasta. Tak więc, z sercem walącym jak bęben i potem spływającym po czole, szli ostrożnymi, powolnymi krokami.
Droga powrotna wydawała się trwać wieczność, ale na szczęście Sofia miała wyjątkową pamięć. Poprowadziła ich znajomymi ścieżkami, za co Murat był jej niezmiernie wdzięczny. Jego umysł wypełniały myśli o niewidzialnych niebezpieczeństwach ukrytych w ciemnych zakamarkach tych tuneli. Niesamowite uczucie bycia obserwowanym nasiliło się, ewoluując w bardziej namacalne doznania – szeptany głos odbijający się echem w mroku, nagły podmuch zimnego wiatru, zauważalny spadek temperatury. Murat nie mógł pojąć pochodzenia tych dziwnych zjawisk. Czy to jego wyobraźnia płatała okrutne figle, czy może w tych starożytnych murach działo się coś jeszcze?