Zaledwie kilka tygodni wcześniej życie Murata wyglądało zupełnie inaczej. Nie mógł w to uwierzyć. Czego właśnie był świadkiem? Takie rzeczy zwykle mu się nie przytrafiały. Był tylko skromnym człowiekiem, żyjącym w centrum spokojnej tureckiej wioski, nic nadzwyczajnego. Ale teraz jego życie zostało całkowicie wywrócone do góry nogami. Nie mógł uwierzyć w to, co odkrył. To wykraczało poza jego najśmielsze wyobrażenia. Nawet sama myśl o tym przyprawiała go o dreszcze.
Jego dni, niegdyś wypełnione delikatnym gdakaniem ukochanych kurczaków, jedynych towarzyszy jego odosobnionej egzystencji, były proste. Życie charakteryzowało się prostym rytmem wschodu i zachodu słońca oraz melodyjnym pianiem jego pierzastych przyjaciół, witających każdy nowy dzień.
Każdego ranka, karmiąc swoje kury, siedział cicho i doceniał spokój swojej rutyny. Rozkoszował się siedzeniem i słuchaniem porannego śpiewu ptaków. Jego kury ćwierkały zadowolone, jedząc ziarna, które dla nich rozsypał. Następnie siadał na ławce swojego uroczego kamiennego domu, konstrukcji nasyconej pokoleniami wspomnień. Te chwile były często najbardziej ekscytującymi częściami jego dnia. Nigdy jednak nie spodziewał się, że ten dom, dziedzictwo jego przodków, będzie skrywał tak wiele tajemnic. Zawsze znajdował wyjątkowy urok w zużytych kamieniach, ale nie wiedział, że to właśnie te kamienie skrywały pod sobą tajemnice.