W głowie Murata zawirowało. Czy ten zapomniany świat mógł być celem jego znikających kurczaków? Czy zostały przyciągnięte, by powrócić do tego tajemniczego miejsca?
Gdy zagłębiał się w labirynt, zimne kamienne ściany drżały w świetle jego latarki, rzucając nieregularne cienie, które tańczyły na starożytnym płótnie. Nagle jego światło uderzyło w coś. Powietrze zabrzęczało niewytłumaczalną energią, elektryzując jego zmysły. Okazało się, że stoi przed czymś niezwykłym, czymś, co budzi respekt i onieśmiela.
Przed Muratem wznosiły się kamienne drzwi. Pochylił się, by przyjrzeć się onieśmielającej konstrukcji. Jego dłonie wyczuwały zimną, nieugiętą powierzchnię, a mięśnie napinały się przy każdej próbie poruszenia behemota. Ale na nic się to zdało; kamienne drzwi zdawały się ważyć pół tony, były niemożliwie ciężkie. Murat został zmuszony do zastanowienia się nad ich przeznaczeniem – czy były zabezpieczeniem przed intruzami, czy pułapką, złowrogim narzędziem kary? Niewielki otwór sugerował możliwość przesunięcia kamienia za pomocą liny, ale myśl o uwięzieniu za nim przyprawiała go o dreszcze. Cofając się o kilka kroków, zbadał otoczenie, a serce waliło mu jak oszalałe. Czy naprawdę był tu sam, czy może w cieniu czaiło się jakieś zagrożenie?