Po tajemniczym telefonie od żony żołnierza nie wpuszczono do samolotu

Szpital

Stan Haley coraz bardziej się pogarszał. Z tego powodu lekarka uznała, że nie ma czasu do stracenia: trzeba było wywołać poród już dziś. — Powiedziała, że za godzinę muszę być w szpitalu na wywołanie porodu — wspomina Haley. Obecność Brooksa przy porodzie nie wchodziła w rachubę, chodziło tylko o bezpieczeństwo Haley i Millie.

Urlop awaryjny

— Zadzwoniłam do Brooksa, który był bardzo podekscytowany — powiedziała Haley. Nie był, rzecz jasna, zadowolony z pogarszającej się sytuacji Haley i Millie, ale oznaczało to, że mógł wziąć urlop awaryjny i być przy narodzinach ich córki. Brooks potrzebował pomocy Czerwonego Krzyża, aby taki urlop zorganizować.