Jednak jego nadzieje zostały rozwiane, gdy weszła młoda pielęgniarka, gwałtownie wyrywając go z niepokojącej retrospekcji. Przejście z powrotem do sterylnej sali szpitalnej, miejsca, w którym rozegrała się jego tragiczna podróż, było surrealistyczne. Drętwienie przepłynęło przez jego żyły i potrzebował kilku niezdecydowanych mrugnięć, aby w pełni zrozumieć otoczenie. Jego serce, wciąż oszołomione intensywnością właśnie przeżytego koszmaru, waliło mu nieustannie w piersi.
„Proszę pana, musi się pan trochę uspokoić” – powiedziała pielęgniarka – „Pańskie tętno jest niewiarygodnie wysokie”. Uspokoić?! Jak miał się uspokoić?! Właśnie stracił pięć lat swojego życia, a ta pielęgniarka kazała mu się zrelaksować?! Poczuł, jak wzbiera w nim gniew, a jego spojrzenie spotkało się z niedowierzaniem pielęgniarki. Nie mogła mówić poważnie, prawda?
Chciał krzyczeć, uwolnić swój gniew, ale jego płuca były wyczerpane. Chciał po prostu uciszyć tę irytującą pielęgniarkę. Nie potrzebował jej udawanego współczucia, podczas gdy jego świat walił się wokół niego. I wtedy zaczął krzyczeć: „ZAMKNIJ SIĘ!”. Był zaskoczony własnym wybuchem. Czy naprawdę właśnie to powiedział?