Stojąc na zimnych kuchennych płytkach, Kevin zaczął łapać oddech. Jego czoło i ciało były oblane potem. Gdy paciorki potu skapywały mu z czoła, z trudem oddychał w słabo oświetlonym pomieszczeniu, wciąż niepomny przyczyny swojej nocnej udręki.
Już po raz trzeci tej nocy doświadczył takiego epizodu. Nie był to też odosobniony przypadek; ostatnio zdarzało mu się to regularnie. Za każdym razem, gdy kładł się do łóżka, budził się, czując, że się dusi. Wydawało się wręcz, że ktoś lub coś jest w pokoju, celowo go dusi i dręczy jego życie.