Mężczyzna poszedł do szpitala na kontrolę – lekarz spojrzał na zdjęcie rentgenowskie i wyszeptał: „Przepraszam”

Gdy koło czasu niestrudzenie się obracało, dni ustępowały miejsca tygodniom, a tygodnie miesiącom. Nieustannie zmieniające się pory roku, odwieczny taniec natury, którego był świadkiem niezliczoną ilość razy, miały teraz dla Rohana głębsze znaczenie. W przypływie i odpływie czasu znalazł ukojenie, stopniowo ucząc się pogodzić ze swoim niezwykłym losem. Świadomość, że był gospodarzem życia w sobie, niewypowiedzianego cudu, rezonowała głęboko, prowadząc go do postrzegania swojej egzystencji jako nic innego jak cud.

Zielone pola, wcześniej symbolizujące jego nieustanną pracę, przekształciły się w sanktuarium. To właśnie tutaj, pośród szelestu upraw i pielęgnującej ziemi, Rohan znalazł spokojną przestrzeń do autorefleksji, miejsce, w którym mógł połączyć się z samym sobą i widmową obecnością swojego bliźniaka. Rozległa przestrzeń służyła jako katedra ukojenia, gdzie mógł rozmyślać o swojej wyjątkowej podróży pod rozległym niebem.

Stopniowo początkowy szok i niedowierzanie ustąpiły, zastąpione przez trwałe poczucie akceptacji i jedności. Rohan ewoluował od bycia jedyną istotą do harmonijnej dwoistości – nie był tylko Rohanem, ale Rohanem i jego cichym bliźniakiem, unikalnym połączeniem nieprzewidywalnej tajemnicy życia. Był świadectwem dziwnych zakrętów życia i nieoczekiwanych cudów, żywym ucieleśnieniem niezwykłości zagnieżdżonej w zwyczajności.