Na chwilę twarda postawa oficera złagodniała. „Jesteś odważniejsza niż ja kiedykolwiek bym był – mruknął pod nosem. Marianne zerknęła przez ramię ze słabym uśmiechem. „Nie chodzi o odwagę. Chodzi o dostrzeżenie strachu kryjącego się za kłami
Wilk, wyczuwając zmianę w pokoju, wydał z siebie cichy pomruk, po czym odwrócił się w stronę drzwi. Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Marianne, bezgłośnie zachęcając ją do pójścia za nim. „Gdzieś nas prowadzi – powiedziała, wstając. „Musimy iść za nim