Spojrzał w dół na kobietę opadającą na siedzenie, z twarzą pozbawioną koloru i zamarł. Apteczka znalazła się w jego rękach, ale zamiast szybkich, kompetentnych ruchów, które sobie wyobrażała, jego palce drżały.
Jego dłonie trzęsły się niezręcznie, jakby przedmioty były mu obce, prześlizgiwały się przez palce jak piasek. Bandaże rozwijały się bezradnie, rozsypując się na podłogę. Z trudem radził sobie nawet z najprostszymi czynnościami, a każdy ruch zdradzał brak pewności siebie, którą powinien mieć.