Stojąc po drugiej stronie ulicy od placu zabaw, John oparł się o przystanek autobusowy, jakby czekał na autobus. Zerknął przez bramę placu zabaw i szybko zauważył Caroline, śmiejącą się na huśtawce, popychaną przez wyższą dziewczynkę o długich brązowych włosach.
Dziewczyna, stojąca plecami do niego, nie wyglądała na Annę. Wyglądała na starszą, może na rodzeństwo koleżanki z klasy. Caroline wyglądała na szczęśliwą i dobrze przystosowaną, nie wyglądała na kogoś, kto zmaga się z nawiązywaniem przyjaźni i ma obsesję na punkcie wyimaginowanego przyjaciela.