Desperacko szukając pozorów normalności, pomógł matce w opiece nad trojaczkami. Biorąc jedno niemowlę w ramiona, podczas gdy ona tuliła drugie, ich jednoczesne wysiłki zdawały się przynosić pewną dozę spokoju roztrzęsionym noworodkom.
Poczekalnia, zaskakująco pozbawiona innych lokatorów, oferowała im prywatne sanktuarium. Czy ta samotność była łutem szczęścia, czy może miała coś wspólnego z płaczącymi dziećmi? David był tak pogrążony w swoich burzliwych myślach, że drgnął lekko, gdy w końcu zauważył ponowne pojawienie się lekarza.