Sindy często zamykała się w sobie na lekcjach, ale historia była wyjątkiem. Było coś w podejściu pana Andersona, co ją przyciągało. Jego pasja do przedmiotu przebiła się przez jej cichą powierzchowność, zachęcając ją do udziału i ciekawości.
Pan Anderson miał talent do sprawiania, że przeszłość wydawała się obecna i realna. Każde zajęcia były podróżą, a Sindy była nią oczarowana. Było coś jeszcze – cicha więź między nimi, której żadne z nich nie mogło łatwo wyrazić słowami.