Wróciła z kredkami, obserwując jak dzieci Karen natychmiast zaczęły rzucać nimi po stole i mazać po obrusie. Matka zdawała się tego nie zauważać – ani tym nie przejmować. Wciąż rozmawiała przez telefon, narzekając na „obskurną atmosferę” na tyle głośno, że pobliscy goście mogli ją usłyszeć. Stephanie zacisnęła szczękę, ale nic nie powiedziała.
Karen w końcu spojrzała na menu, a jej twarz wykrzywiła się z obrzydzenia. „Co to za miejsce, które nie ma opcji organicznych?” – mruknęła, spoglądając na Stephanie z szyderczym uśmiechem. „To menu jest żałosne. Szczerze.” Stephanie poczuła ból w klatce piersiowej, ale uśmiechnęła się, oferując uprzejme sugestie.