Słońce było nisko na niebie, malując okolicę ciepłym, złotym światłem, gdy Jacob Hartley jechał pustą autostradą. Jego stary pickup wydawał pod sobą miarowy, kojący pomruk, a delikatny warkot silnika wypełniał kabinę pocieszającym hałasem. Jacobowi nigdzie się nie spieszyło; ten dzień był niezwykle spokojny, jakby czas zwolnił tylko dla niego.
Delektował się ciszą, ciesząc się rzadką okazją do rozkoszowania się spokojem i samotnością popołudnia. Jacob był człowiekiem, który znajdował zadowolenie w prostych rzeczach w życiu. Jako mechanik z zawodu, czerpał przyjemność ze stałego rytmu swojej pracy, spędzając dni w małym miasteczku Rosewood, gdzie poczucie wspólnoty było silne i znajome.