Jeremy poruszał się powoli po swojej sypialni, układając poduszki i rozkoszując się rzadkim luksusem położenia się do łóżka wczesnym wieczorem. W obliczu zbliżającej się burzy śnieżnej, starzec był zadowolony z tego, że może się skulić i przespać wszystko, bezpiecznie i w cieple.
Gdy już miał się położyć w świeżo pościelonym łóżku, zadzwonił dzwonek do drzwi, zaskakując go. „Kto to może być o tej porze?” – mruknął, schodząc na dół. Otwierając drzwi, zastał swoją młodą sąsiadkę z bladą i zaniepokojoną twarzą.
„Panie Rogers, na pańskim podwórku jest pies. Musi być mroźno” – powiedziała słodka dziewczynka, a w jej głosie zabrzmiała pilność. Jeremy podziękował jej i poszedł sprawdzić, co z psem. Ale gdy podszedł bliżej, jego kroki ucichły, a twarz zbladła; pod brzuchem psa kryło się coś mrożącego krew w żyłach.