Wyczerpany głos odebrał, a Allan bez tchu opowiedział o króliku. Choć wyraźnie oszołomiony, dr Edwards nalegał, by Allan przyprowadził stworzenie, jeśli to możliwe. Nawet gdy burza się nasilała, liczyła się każda minuta. Rozłączywszy się, Allan wpatrywał się w słabą postać królika, rozważając ryzyko i konieczność.
Zawahał się, przypominając sobie, jak niebezpieczna może być jazda w zamieci. Poślizgnięcie się na lodzie lub zjechanie z drogi stanowiło realne zagrożenie, zwłaszcza dla starszego mężczyzny mieszkającego samotnie. Jednak sumienie nie pozwalało mu patrzeć, jak królik niszczeje. Podjął decyzję i chwycił klucze.