Zaparkowała przy szlaku, rozprostowując nogi. Powietrze było chłodne i rześkie. Takie, które sprawiało, że czułaś się rozbudzona.
Zaczęła iść, a chrzęst liści pod butami utwierdził ją w tym przekonaniu. Drzewa kołysały się delikatnie nad nią, obojętne na jej obecność. To było dokładnie to, czego potrzebowała.