Jego pies nagle wbiegł do lasu – to, co tam znalazł, zmroziło mu krew w żyłach!

Wade wpatrywał się w ciemność za sosnami, widząc tylko słabe kołysanie gałęzi, jakby poruszane przez bryzę, która nie pozostawiała za sobą żadnego dźwięku. Przeszyła go fala strachu. Coś tam było – coś niepokojąco nieruchomego, obserwującego.

Włoski na karku Wade’a zadrgały ostrzegawczo i chociaż nie widział żadnego ruchu, wyczuł, że nie są już sami w ciemności. „Spokojnie, chłopcze – mruknął Wade, podchodząc bliżej i delikatnie szarpiąc smycz. Milo stał niewzruszony, z uniesioną głową i uszami spiętymi do przodu.