Wyglądało na to, że ktoś obserwował – lub filmował – bardzo niedawno. Naraz wcześniejsze obawy Wade’a rozbłysły na nowo, przyćmione teraz przez świeżą falę niepokoju: cokolwiek się tu wydarzyło, wciąż wisiało w powietrzu w ciszy nierozwiązanego napięcia, rodząc więcej pytań, niż był gotów odpowiedzieć.
Łoś prychnął, przyciągając jego uwagę. Obwąchał namiot, a następnie podrapał ziemię, odkopując poobijany, oprawiony w skórę dziennik. Wade podniósł go ostrożnie, otrzepując z sosnowych igieł. Na okładce widniał stylizowany emblemat łosia, tak uderzająco podobny do wielkiego stworzenia obok niego, że zmroziło mu to krew w żyłach.