Jego pies nagle wbiegł do lasu – to, co tam znalazł, zmroziło mu krew w żyłach!

Choć było to niewiarygodne, Wade podążył za nim. Poczuł się głupio w chwili, gdy zrobił pierwszy krok poza znajomy szlak – kto przy zdrowych zmysłach podąża za masywnym, rannym zwierzęciem w nieznane? Jego wewnętrzny głos krzyczał ostrzeżenia przed nagłymi atakami, przed drapieżnikami, które mogą czaić się za każdym pniem, ale ciche błaganie w oczach łosia pokonało wszelkie racjonalne wahania.

Kolczaste gałęzie wczepiały się w jego ramiona, pozostawiając płytkie zadrapania. Gęsty baldachim nad nim zatrzymywał zapach wilgotnej sosny, nasycając zimne powietrze. Każde bolesne zahaczenie o kolce przypominało mu, że wciąż może zawrócić, ale mimo to szedł dalej, zmuszany przez instynkt, którego nie mógł łatwo odrzucić.