Gdy Zoe zakładała skarpetki, milczące spojrzenie Rexa pozostało niezauważone, stanowiąc znajome tło jej porannej rutyny. Kiedy jednak podniosła wzrok, Rex stanął tuż przed nią i zrobił coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała. Dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie, burząc spokojną atmosferę i przywracając niepokojący niepokój, o którym myślała, że zniknął.
Niskie warknięcie Rexa wypełniło pokój i zanim Zoe zdążyła zareagować, Rex skoczył na nią. Ciężar wielkiego dobermana wytrącił ją z równowagi i upadła z powrotem na łóżko. Ciężkie ciało Rexa przytrzymało ją. Jej serce przyspieszyło; to nie był Rex, którego znała. To był obcy, nieprzewidywalny i niepokojący.